Dziś chciałabym Wam napisać o tym, co myślę na temat tzw. trudnych przypadków czyli osób, które wielokrotnie podchodziły do nauki i nigdy nie osiągnęły zamierzonego celu. Większość kobiet, która się do mnie zgłasza (tak, to jest zdecydowanie cecha kobiet!) bardzo krytycznie osiąga swoje umiejętności. Nie warto jednak tak robić.
Dlaczego nie warto robić z nauki kija, czyli trochę o nastawieniu
Z reguły jest tak:
przychodzę na lekcję. Przed pierwszą lekcją zawsze przygotowuję stos różniastych zadań, żeby zobaczyć po pierwsze co już umiesz, a po drugie jak pracujesz. Przychodzę z uśmiechem, pozytywnym nastawieniem, ciekawością. I właściwie za każdym razem spotyka mnie te sam scenariusz. Zanim jeszcze zacznę i coś zaproponuję, leci w moją stronę mnie seria wystrzałów:
– Bo ja naprawdę nic nie umiem!
– Tyle razy już próbowałam…
– Słówek nie znam. Żadnych!
Gramatyki nie rozumiem!
w wersji hard: nie zacznę mówić, nie ma takiej opcji!
lub łagodniej: chyba się nie przełamię..
W takim przypadku zawsze robi mi się trochę smutno. Następnie mam ochotę zapytać dlaczego jesteś wobec siebie tak bardzo krytyczna? Dlaczego ta ocena jest tak jednostronna? Dlaczego w takim razie ciągle jeszcze się uczysz? Skoro dalej nic nie umiesz, nie potrafisz i zakładasz, że się nie uda..
Po co mówisz o sobie w taki sposób?
Myślę sobie, że skoro tak mówisz, to pewnie oczekujesz określonej reakcji.
Podskórnie czuję, że chciałabyś usłyszeć, że to wszystko nieprawda. Że na pewno świetnie mówisz. Że zaraz Ci udowodnię, że znasz wiele słów. Że na pewno potrafisz wymienić w porządku alfabetycznym wszystkie operatory oraz bez zająknięcia wyrecytować wszystkie czasy. (Czasami faktycznie wchodzę w tę grę i zaczynam Cie przekonywać, że na pewno nie jest aż tak źle ;)).
Ty, słysząc to, zrobisz jedną z dwóch rzeczy: albo oddychasz z ulgą (bo skoro ja oceniłam Twoje umiejętności w sposób pozytywny, to na pewno jest OK) albo z niesłabnącą determinacją dalej mnie przekonujesz, że jednak jesteś wybitnie „trudnym przypadkiem”.
A ja mam wtedy najczęściej ochotę powiedzieć, że marnujesz w ten sposób swój czas i energię. Bo w nauce nie chodzi o to, żeby nauczyciel uznał, że jest ok. Nauka języka też nie jest sposobem na samobiczowanie się i udowadnianie całemu światu, że na pewno nic nie umiesz. Jeżeli spotykasz się z lektorem po to, żeby sobie pokazać, że jednak jesteś beznadziejny, to nie jest to droga, która doprowadzi do sukcesu. Sam sobie szansę na ten sukces odbierasz.
Co mówić zamiast tego?
Pomyśl, co by było gdybyś powiedziała:
– Uczę się już bardzo długo. Jestem przekonana, że umiem bardzo dużo. Problem w tym, że nie potrafię tej wiedzy użyć w praktyce. Na tym chciałbym się skupić.
– To prawda, nie wychodzi mi swobodne mówienie. Świetnie za to rozumiem teksty czytane
– Bardzo dobrze radzę sobie z rozumieniem tego, co słyszę. Chciałbym równie efektywnie się komunikować
Brzmi lepiej?
Spróbuj poszukać swoich mocnych stron. Zacznij od tego, co już umiesz. Skup się na tym, jak wykorzystać ten czas. Jestem przekonana, że to Ci pomoże.
Jeżeli nie wiesz, jak się zorganizować, ostatnio Pani Swojego Czasu udzieliła wywiadu Włoskielove o tym, jak warto się uczyć. Bardzo polecam!