Zapisałam się na francuski. Aaa! Chodzę na zajęcia już ponad miesiąc i teraz chciałabym się z Wami podzielić swoimi spostrzeżeniami. Jak się uczę tego języka? Co mi wychodzi a co nie? Jakie metody w uczeniu się stosuję?
Zapraszam na wpis!
Ale po co francuski?
Większość osób słysząc, że zapisałam się na francuski reagowała niej więcej tak: No co Ty! Francuski? Ale dlaczego na francuski? A nie lepiej hiszpański? Albo może włoski? Dla mnie nie 😉 Hiszpański czeka sobie w kolejce. Wybrałam francuski bo, po pierwsze, ten język niesamowicie mi się podoba, a po drugie jest bardzo trudny, a ja lubię wyzwania, zwłaszcza językowe.
Zanim przejdę do konkretów, chciałabym tylko zaznaczyć, że francuskiego uczę się od zera. Zanim zapisałam się na zajęcia, umiałam się tylko przedstawić i pożegnać.
Dobry nauczyciel to skarb!
Po pierwsze: znalazłam nauczycielkę, która uwielbiam! Nina jest niesamowicie wymagająca, ale też bardzo serdeczna i na myśl o lekcji z nią robi mi się ciepło na serduchu. Uważam, że wybór nauczyciela, zwłaszcza na samym początku, jest niezwykle istotny. Mi się udało za pierwszym razem, ale jeżeli nauczyciel nie jest dla Ciebie zachętą i motywatorem do nauki, szybko poszukaj kogoś nowego. Uczenie się bez dobrego nauczyciela wymaga ogromnej determinacji własną, a ta – mówię z doświadczenia – lubi się kończyć 🙂 Dobry nauczyciel to nieopisana pomoc.
Do roboty, dziadzie!
Nauczyciel nauczycielem, ale za Ciebie nikt roboty nie wykona, a tej jest bardzo dużo, zwłaszcza w nauce od zera. Mi osobiście bardzo pomaga przepisywanie. Mam specjalnie założony zeszyt, do którego przepisuję wszystko to, co było na lekcji – słówka, zwroty, skojarzenia (mega ważne), wymowę, gramę itd. Samo przepisywanie jest dla mnie najlepszą nauką. Angażuję wtedy ręce, oczy i uszy, ponieważ powtarzam wszystko na głos. Jest to bardzo pracochłonna, ale najskuteczniejsza metoda. Przepisuję wszystko, starając się od razu układać słowa czy zwroty w zdania, których sama bym użyła i odsyłam do Niny, która zawsze znajdzie coś do poprawienia 😉 Przykład? Nauczyłam się na lekcji słowa lubię i konfitura. Od razu układam zdanie: lubię konfiturę. Sprawdzam jak jest truskawkowa i piszę lubię truskawkową konfiturę, a mój mąż lubi steka 🙂
Powiedz to!
Bardzo dużo powtarzam na głos. Zaraz po każdej lekcji staram się powtórzyć na głos wszystkie słówka zwroty, ale uwaga – tylko te, które znam. Tych, których nie znam, słucham do oporu w słownikach internetowych. Podkreślam litery, które łączą się w dźwięki (np. oi po francusku czytamy jak ła). Nie słucham radia żeby się osłuchać – to jeszcze nie ten etap. Staram się zamiast tego słuchać piosenek dla dzieci, które maja jeden powtarzalny zwrot. To jest męczące, ale skuteczne. To jest moja pierwsza piosenka: https://www.youtube.com/watch?v=6-32jNNr4pg
Przetłumacz!
Tłumaczę na okrągło! Uważam ze tłumaczenia to świetny sposób na to żeby zauważyć różnice między dwoma językami, porównać ich konstrukcje, uwypuklić podstawowe różnice, takie jak na przykład kalki z języka polskiego czy z angielskiego; po angielsku powiesz how old are you, a po polsku ile masz lat. Zwróć uwagę, że użyjesz do tego zupełnie innych czasowników! Tego typu różnice jesteś w stanie wychwycić tylko dzięki tłumaczeniom. Dlatego bardzo je lubię.
Never give up!
Ostatnio poznałam odmianę jednego z podstawowych czasowników avoir. Jak po raz pierwszy zobaczyłam jego odmianę, zapytałam Niny: ty chyba żartujesz?? Z całego słowa została bowiem.. jedna literka. Jedna! Która oczywiście się łączy z kolejną, udźwięcznia, znika i .. w takich momentach myślę sobie: nie ogarnę tego! Wtedy natomiast przypominam sobie te słówka, których już się nauczyłam. Ja mam trochę łatwiej, bo mnóstwo słów angielskich pochodzi z francuskiego – mają tę samą pisownię i znaczenie, różnią się “tylko” wymową. Zauważenie tego, co już umiem, zwiększa moja pewność siebie i daje mi kopa do przezwyciężenia trudności! Więcej napisałam o tym tu:
A jakie Ty stosujesz metody? Co się u Ciebie sprawdza? Jak uczysz się języka?