Jejusiu, ale Ty fajny akcent masz!
Ła, ale ty fajnie mówisz…
Nie, no, Ciebie w ogóle nie da się odróżnić…
Ludzie często komplementują mój sposób mówienia.
To miłe, nie ukrywam.
W dzisiejszym wpisie chciałabym Ci pokazać, jaką drogę przeszłam, żeby mówić tak, jak mówię.
Po co? Z trzech powodów:
1. Żebyś zobaczyła, ile pracy, czasu, pieniędzy i wysiłku to wymaga. Łatwo jest nam się zachwycać efektem końcowym (fajny akcent), kiedy nie widzisz całej drogi.
2. Chciałabym też trochę odczarować popularne techniki – “słuchaj nejtiw speakerów i powtarzaj”. To zdaje egzamin tylko do pewnego momentu.
3. Paradoksalnie też po to, żeby głośno i wyraźnie powiedzieć, że nie każdy musi tak mocno pracować nad akcentem! W dzisiejszych czasach ważne jest opanowanie podstawowych dźwięków, różnic między nimi, zasad ich łączenia. Eliminacja/minimalizacja akcentu to ścieżka dla naprawdę wytrwałych.
Fajny akcent: przystanek pierwszy
Wrocław, 2008 rok.
Na pierwszym roku anglistyki rozpoczynam roczny kurs fonetyki. Na zajęciach przerabiamy bardzo dokładnie książkę “How now brown cow”. W grupie na prawie 20 osób, tylko dwie (oprócz mnie) wybierają amerykańską wersję angielskiego. Odkrywam wtedy, że słowo secretary czyta się na dwa różne sposoby (amerykańska wersja to /ˈsek.rə.ter.i/, a brytyjska /ˈse-k(r)ə-trē/) i że słowo area ma akcent na pierwszą sylabę (/ˈer.i.ə/).
W drugim semenstrze na zajęciach czytaliśmy Kubusia Puchatka i przerabialiśmy mega skomplikowane tongue twisters. Nie za bardzo wiedziałam, jak to się łączy z resztą materiału.
Czy zakochuję się w fonetyce? Bynajmniej! Dźwięków jest cała masa, zasady ich łączenia są skomplikowane, zupełnie nie rozumiem o co chodzi z intonacją. Zaliczam przedmiot na 3,5 i wychodzę z przeświadczeniem, że to jest mega trudne i że tego nie ogarniam.
Przystanek drugi
Toronto, 2010 rok.
Spełniam wtedy swoje największe marzenie – dostałam pracę jako ESL teacher (English as a Second Language Teacher). Uczę w międzynarodowej szkole ILSC in Toronto. Z zapałem organizuję zajęcia gramatyczne, konwersacyjne, creative writing, reading comprehension. Aż tu nagle okazuje się, że dostaję 2 tygodniowe zastępstwo za nauczyciela wymowy. Poziom kursantów – prawie najwyższy proponowany przez szkołę. Mam przez 2 tygodnie, dzień w dzień, prowadzić 1,5 godzinne zajęcia w wymowy dla grupy, w której są Japończycy, Brazylijczycy, Meksykanie i Arabowie. Każda z tych grup ma inne problemy, wynikające w wpływu ich języka ojczystego. Nie znam tych uwarunkowań. Najpierw spanikowałam, a potem usiadłam i jak oszalały kret zaczęłam ryć w poszukiwaniu informacji i szykować zajęcia. Popełniłam przy tym mnóstwo błędów, nie potrafiłam odpowiedzieć na wiele pytań, ale zawsze sprawdzałam i poprawiałam, to, co mogłam. Po 2 tygodniach grupa poprosiła dyrektora szkoły, żebym to ja ich dalej uczyła, mimo że poprzedni nauczyciel jest nejtiw speakerem.
Kolejny krok: Co za paskudny akcent
Londyn, lipiec 2018.
Uczę już online. Zakładam instagram, na stories prawie codziennie dzielę się angielskimi słówkami i zwrotami. Wymawiam je tak, jak umiem. Inni nauczyciele wielokrotnie mnie krytykują. Dostaję wiadomości w stylu:
No wiesz, moja droga, to e to chyba za krótkie w tym słowie było…
Th nie do końca powiedziałaś..
Boże jak mogłaś tak t wymówić w tym słówku? Przecież to t brzmi jak brytyjskie, a ty podobno amerykański preferujesz?
To bardzo mocno podkopuje wiarę we własne możliwości, dlatego postanawiam coś z tym zrobić.
Zapisuję się do szkoły The Royal School pod Speech and Drama na 3 dniowy kurs redukcji akcentu. Tam otwiera się przede mną zupełnie nowa perspektywa. Uczę się o aparacie mowy w zupełnie nowy, bardziej aktorski, sposób. Kurs opiera się na autorskich materiałach prowadzącej. Nie skupiamy się na poszczególnych dźwiękach, chyba że ktoś bardzo wyraźnie potrzebuje pomocy w tym zakresie, raczej pracujemy na default setting/thinking sound (więcej o tym pisałam tu), akcentach, intonacji, znaczeniu, które ona wyraża. Utwierdzam się w przekonaniu, że British English innym wychodzi zdecydowanie lepiej niż mi. Wieczorami z wypiekami na twarzy studiuję wszystkie materiały. Dostaję feedback, że mówię naprawdę zrozumiale, jasno, klarownie. It’s music to my ears. Widzę też, ile dodatkowej wiedzy powinnam zgłębić. Kurs trwa 3 dni, kosztuje mnie 395 funtów, nie licząc oczywiście kosztów podróży i zakwaterowania na miejscu.
Apetyt na więcej: fajny akcent w zasięgu języka
Wrocław, sierpień 2018
Po powrocie mam w sobie ogromną ciekawość i chęć zgłębienia tematu. Najpierw chcę współpracować z nauczycielką z Londynu (Morwenna Rowe, genialna!). Godzina jej pracy kosztuje 80 funtów. Mam świadomość, ze na 5 zajęciach się nie skończy, dlatego z żalem odpuszczam. Na angielskich grupach aktorskich szukam innych accent coachów. Znajduję Holly Renaut i to jest strzał w 10. Holly bardzo trafnie wyłapuje problematyczne obszary, niezwykle motywuje, dzieli materiał na łatwe, lekkie do przyswojenia kawałeczki. Godzina jej pracy kosztuje 40 funtów. Po kilku spotkaniach, kiedy obie chciałyśmy ze sobą dalej współpracować – 27 funtów. Spotykamy się raz w tygodniu. Uczę się z nią ponad rok. Na każdym spotkaniu (online, Holly na co dzień mieszka w Hiszpanii) szlifujemy wszystkie dźwięki: problematyczne spółgłoski, samogłoski i dyftongi. Następnie bierzemy na warsztat intonację. Nieustannie się nagrywam, słucham i analizuję to, jak mówię. Słyszę ogromną różnicę i to motywuje mnie do działania.
Ile kosztuje fajny akcent?
Po rocznych zajęciach pod okiem Holly doszłam do wniosku, że jestem w tym miejscu, w którym chcę. Wypracowanie mojego akcentu zabrało mi masę czasu, pracy i energii. Czy zrobiłabym to jeszcze raz? Oczywiście! Dlaczego? Bo mi bardzo zależało na tym, żeby akurat ten obszar bardzo dokładnie poznać. Czy takie podejście jest dla każdego? Absolutnie nie! Większość osób potrzebuje korekty kilku kluczowych dźwięków, pokazania najważniejszych zasad i zależności. U swoich uczniów działam według zasady Pareto: 20% wysiłku przynosi 80% rezultatów. Szlifowanie tych pozostałych 20% to jest naprawdę dziubanina, potrzebna głównie aktorom do roli, nauczycielom lub wybitnie dociekliwym jednostkom 🙂 Po tym całym procesie w końcu mam odwagę napisać, ze zorganizowałam fantastyczny warsztat wymowy, na którym właśnie pracujemy nad tymi, żeby te najważniejsze 20% naprawić, szybko zobaczyć efekty i cieszyć się lepszym akcentem. Jeżeli jesteś zainteresowana, tu znajdziesz więcej informacji:
Czemu fajny akcent to taka trudna sprawa?
Każda z nas chciałby mieć fajny akcent. Język najszybciej można ocenić przez pryzmat właśnie wymowy. Osoby, które mówią płynnie, szybko i pewnie, często są odbierane jako bardziej „profesjonalne”, nawet jeśli popełniają błedy gramatyczne czy leksykalne. Wymowa to jednak tylko jedna składowa całego obrazka. Na to, jak mówisz, nie wpływa tylko i wyłącznie Twoja umiejętność do wymawiania dźwięków w określony sposób. To też jest umiejętność jasnego i klarownego formułowania myśli, pewnego mówienia, szybkiego radzenia sobie ze stresem. Dlatego krytykując czyiś sposób mówienia, bardzo łatwo możesz sprawić niesamowitą przykrość. Współcześnie, z uwagi na to, że coraz więcej osób posługuje się angielskim jako drugim, trzecim czy nawet czwartym językiem, silny akcent jest coraz bardziej powszechny. And it’s ok. It’s ok to have an accent.
Zgodzisz się ze mną?