Jak to się dzieje, że czasem mimo tego, że znasz tłumaczenie słowa/zwrotu i jesteś pewna, że użyłaś go poprawnie, dalej Twój rozmówca nie łapie o co Ci chodzi?
Niech zgadnę: myślisz sobie wtedy: źle sprawdziłam! Źle wypowiedziałam! Źle zapamiętałam!
A przyczyna może być zupełnie inna..
Co oprócz braku znajomości słów i struktur przeszkadza nam w zrozumieniu języka?
Siedziałam sobie ostatnio na kawie ze znajomym nejtiwem z Anglii i rozmawialiśmy o tym, dlaczego w Polsce wszyscy nieustannie pytają się go o to jak jest podgrzybek po angielsku.
– Iga, I had never heard about podgrzybek before I came to Poland. Even now, when I have checked the name like a 100 times, it still means nothing to me. We just don’t pick mushrooms! [Iga, nigdy nie słyszałem o podgrzybku zanim przyjechałem do Polski. Nawet teraz, po tym jak sprawdziłem te słowo ze 100 razy i tak to mi nic nie mówi. My po prostu nie zbieramy grzybów!]
I w tym, co on powiedział zawiera się właściwie kwintesencja tego, co oprócz słów i zwrotów przeszkadza nam w sprawnej komunikacji.
Co przeszkadza nam w sprawnej komunikacji?
Otóż zakładamy, że nasz rozmówca rozpoznaje te same kody kulturowe co my. A tak nie jest.
Co to jest kod kulturowy? “Według Clotaire’a Rapaille’a jest znaczeniem, jakie nieświadomie przypisujemy danej rzeczy. Inaczej mówiąc, jest to ogólna definicja tego, jak w danej kulturze jest postrzegane konkretne zjawisko lub przedmiot.” (źródło)
Chodzi tutaj o to, że jeżeli jesteś z Polski podgrzybki i jarzębina kojarzą Ci się z jesienią, kaszka manna czy bułka na mleku ze śniadaniem u babci, a mówiąc Święta Bożego Narodzenia masz na myśli 24 grudnia.
Te założenia są tak silne zakorzenione w naszej głowie, ze dopiero kiedy ktoś zareaguje zdumieniem i niezrozumieniem, zaczynasz się zastanawiać o co chodzi.
Myślimy i mówimy inaczej.
Używamy innych słów, przedmiotów, porównań.
Inne rzeczy wydają nam się logiczne.
Inaczej funkcjonują nasze skojarzenia.
Jeżeli jesteś przekonana, że dane słowo czy zwrot są poprawne, może po prostu Twój rozmówca go nie rozumie, bo sam by tak nie powiedział? Albo nie zna danej rzeczy, nigdy o niej nie słyszał albo zupełnie inaczej sobie ją wyobraża?
Co możesz w takiej sytuacji zrobić?
Po pierwsze – nie zakładaj, że brak zrozumienia jest zawsze związany z tym, że użyłaś nie takiego słowa.
Po drugie – tłumacz! Opisuj, porównuj, wyjaśniaj: powiedziałam tak bo…, w kraju, z którego pochodzę.. to pomoże w nawiązaniu porozumienia.
Po trzecie – jeżeli widzisz, że Twój system nie działa, odpuść. Tłumaczenie komuś od początku czym jest jarzębina często prowadzi tylko do frustracji i niezrozumienia po dwóch stronach. Zastanów się, czy Tobie chciałoby się przysłuchiwać o rodzajach borsuków, które coś tam znaczą? No właśnie. Czasami lepiej jest odpuścić, ale nie stracić za to tempa i swobody wypowiedzi.
5 rzeczy, których nie przetłumaczysz na angielski!
- Kasza manna – semolina/semolina pudding/semolina porridge. Coś co dla nas jest oczywistym skojarzeniem z dzieciństwem/przedszkolem/śniadaniem, w krajach anglosaskich raczej nie występuje. TU załączam listę najbardziej klasycznych brytyskich deserów. Mówi Ci coś nazwa trifle, baked Alaska albo Eaton mess? No właśnie. Tak samo jak nasza kasza manna czy bułka na mleku (ręka w górę komu babcia robiła taką zupę? Biała bułka zasypana cukrem i zalana ciepłym mlekiem?)
- Kolacja – trudna ze względu na różnice kulturowe. Oczywiście mamy słówko supper, ale w zdecydowanej większości domów, w których miałam okazję przebywać w porze naszego obiadu jadło się lunch a w porze naszej kolacji – dinner. Ponieważ dinner jest z założenia większym posiłkiem, ciepłym (coś jak nasz obiad), mało kto ma ochotę po nim jeść jeszcze supper, czyli mały wieczorny posiłek.
- Podgrzybek, borowik, koźlarz i inne grzyby – zbieranie grzybów to typowo rodzima rozrywka. Nas nie zaskoczą pierogi z grzybami, kapusta z grzybami czy smażone kanie. W krajach anglojęzycznych stosunek do grzybów zawiera się już w samym nazewnictwie – mushrooms to nie tylko grzyby, ale też potoczna nazwa pieczarek, tak jakby z założenia to były jedyne grzyby 🙂
- Święto Zmarłych i kultura temu towarzysząca – zdecydowanie jeżdżenie na groby, palenie zniczy i, co najlepsze, dzień wolny z tej okazji wywołuje niemałe zdumienie. W krajach anglosaskich wszyscy obchodzą Halloween, a rodzinne wizyty na cmentarzu nie należą do częstych.
- Śmingus Dyngus – to też typowo polski zwyczaj, którego nie uświadczysz w krajach anglojęzycznych. „Pierwsze wzmianki o tym zwyczaju odnotowano ok. XV wieku. Słowianie uważali, że oblewanie się wodą miało sprzyjać płodności, dlatego oblewaniu podlegały przede wszystkim panny na wydaniu, z tego powodu obrządki polewania się wodą miały niekiedy charakter matrymonialny.” (źródło)